W mediach społecznościowych trwa akcja #metoo (w Polsce #jateż). Pod tym hasztagiem kobiety opowiadają historie tego, jak były molestowane. Przez wujków, współpracowników, księży, obcych ludzi. W szkole, na dyskotece, w kościele, w autobusie. Przez dotyk, słowa i gesty. Liczba postów z hasztagiem #jateż poraża, ale jeszcze bardziej zadziwiają komentarze części mężczyzn, które brzmią: no seriously?! To już niedługo przy tych babach nie będzie można nic powiedzieć. I ja się szczerze modlę, by oni naprawdę nic nie powiedzieli. Nigdy!
Akcja jest pokłosiem głośnej sprawy, którą ujawnił „New York Times”, a która dotyczy producenta filmowego Harveya Weinsteina. Założyciel wytwórni filmowej MiraMax przez lata molestował seksualnie młode aktorki, w tym te bardzo dziś znane. Hasztag #metoo zaproponowała Alyssa Milano, która namówiona przez przyjaciółkę zamieściła tweeta, zachęcającego kobiety do publicznego opowiedzenia o tym, że były molestowane, a wszystko po to, żeby pokazać skalę zjawiska.
Polki szybko to podłapały i Facebook roi się od historii dziewczyn, które padły ofiarą seksualnej przemocy. I choć jest tych opowieści od groma, to przypuszczam, że nawet połowa użytkowniczek mediów społecznościowych nie ma odwagi, by opowiedzieć swoją. Nie znam statystyk, ale podejrzewam, że większość z nas padła ofiarą niewybrednych komentarzy, głupich żartów i uwag. „Fajne cycki”, „Nie zakładaj takich krótkich spódniczek, bo nie dam rady się skupić”, „Jaki dekolt, wreszcie jest na czym oko zawiesić”, „Masz czym oddychać i na czym usiąść”. Do tego klepnięcia w tyłek, strzelanie ze stanika, niby przypadkowy dotyk czy pocieranie nogi o nogę w pociągu przez obleśnego starucha z lubieżnym uśmiechem, zbyt bliskie siadanie obok, teksty, że taką to można by rżnąć i rżnąć. Czasem też ostrzej: próby gwałtu, przetrzymywanie na siłę i ucieczki w ostatniej chwili, napady, molestowanie przez przełożonego, etc. Opowieści jest od groma i o ile za te drastyczne ofiarom się nie dostaje (progres, Panie!), o tyle za te „błahe” i „niewinne” tak.
No bo o co to wielkie halo? O to, że masz fajne cycki, a jak zakładasz mini, to skupić się nie mogę? No przecież chyba jak mini zakładasz, i cycki wywalasz na wierzch, to liczysz się z tym, że ktoś to zauważy. Klepnięcie w tyłek na imprezie, gdzie każdy jest mniej lub bardziej pijany? No daj spokój, cnotka niedojebka się znalazła. Po co z chaty wychodzisz, jak się hehe integrować nie potrafisz? Budowlaniec prosty człowiek, zobaczył duże cycki, to zagwizdał, zresztą pewnie tylko przed kolegami chciał się popisać, faceci już tacy są.
Kretyńskie uwagi o cyckach, tyłku, nogach, ubiorze, świństwa wyszeptywane do ucha przez kolegów, macanie, kiedy nie ma się na to ochoty jest obleśne i fatalne. Grzeczność, którą wpaja ci się od małego powoduje, że często udajesz, że nic się nie stało, że ten facet to może tak przypadkiem, no nie będziesz robiła afery, przecież jakby się uprzeć to był to jakiś komplement. Ale czujesz się jak rzecz, nieswojo, źle i chujowo. Zeszmacona i zbrukana, choć tylko poszłaś do sklepu, do pracy, wsiadłaś do tramwaju. Niektóre słowa będę prześladowały cię przez całe życie, ciągnęły się jak smród i będziesz potrzebowała mnóstwo pracy, by przerobić te wszystkie okrzyki, „komplementy”, niechciane klepnięcia i heheszki budowlańców.
Nie trzeba być zgwałconą, żeby zostać ofiarą molestowania seksualnego. Słowa, dotyk, spojrzenie, gest – mając to na podorędziu możesz zrobić krzywdę. Pomyśl o tym, chłopaku, a nie zacietrzewiaj się, że babom to już odpierdala. Głupie feministki, wszystkiego się czepiają. Dla odmiany ty się czep. Brata, który trąbi na fajną dziewczynę i krzyczy, że by ją brał, kolegi, który klepie obcą pannę na imprezie, wujka, który komentuje bujne kształty twojej młodszej siostry. Podejdź, zwróć uwagę, oburz się. Jedno #jateż mniej to naprawdę dużo. Ziarnko po ziarnku, a kiedyś będzie nam dużo lepiej.