Oglądałam jesienną edycję programu „Rolnik szuka żony” i taka mi się nasunęła w związku z programem myśl, że czasami ktoś nie jest nami zainteresowany i nie ma w tym drugiego, trzeciego i piątego dna, a osoba, która dała nam kosza wcale nie musi być psychopatą, nie musi też chcieć zrównać z ziemią silne baby!
Ta myśl chodziła za mną od długiego czasu. Bo ja albo human, albo polonistyka, więc bab się przewinęło dużo, a wraz z nimi/nami milion sercowych rozterek. U facetów bezsprzecznie jest tak samo, ale ja dziś o nas. Ile razy słyszałam, że ten czy tamten nie jest tą czy tamtą zainteresowany, bo boi się zbytniej niezależności, jaką ta czy tamta prezentuje, wystraszył się tego, że nie będzie miał łatwo, nie ma jaj, nie potrafi podjąć decyzji, to wieczne dziecko, żyje mrzonkami, boi się dominacji, maminsynek, którego przerasta wizja bycia z kimś w poważnym związku. TYMCZASEM, sprawa wygląda tak, że czasami najzwyczajniej w świecie ktoś nie chce z nami być, bo nie czuje, że to z nami chce budować cokolwiek. I nie ma w tym grama naszej winy. Ani też winy tego paskudnego zwyrodnialca! Ja sobie myślę, że jest totalnie ograniczona liczba facetów, z którymi mogłabym być. Czasem myślę, że ograniczona do mojego męża. Czy to oznacza, że cała reszta facetów to totalne przegrywy? Nie! Nic a nic. Mężu, zamknij oczy, ale część, może być nawet fajniejsza niż ten nasz jeden i wybrany.
To, że ktoś nas odrzuca, oznacza tylko tyle, że nie klei się temu komuś wizja bycia z nami. Że zwyczajnie nie podobamy się temu komuś, ale nie dlatego, ż ryj krzywy, zęby żółte, i ogólnie śmierdzimy. A dlatego, że nie ma tego czegoś, co sprawia, że jednych lubimy bardziej, innych mniej. Chemia, flow – jak zwał, tak zwał.
Odrzucenie nie oznacza, że my na kogoś nie załusgujemy, albo ktoś nie jest wart nas, że mamy zmienić siebie, najlepiej operacyjnie, bo to pewnie przez cellulit. Jesteśmy fajne, ale nie każdy jest dla każdego i owszem, warto nad sobą zawsze pracować, bo dobrze być tylko lepszym, ale nie ma co robić dram, bo ktoś nas nie chce. I nie ma co szukać winy w sobie, ale też nie ma co wieszać psów na osobie niezainteresowanej nami. To się zdarza. Po prostu.