Od razu powiem, że nie.
Nie lubię tego przekonania, że jak ktoś ma ileś tam lat, to WIE, a jak ktoś ma mniej, to się dowie. I to nie lubię z kilku powodów.
Po pierwsze – życie jest w cholerę niesprawiedliwe. I nie ma karmy, która dobrym daje z nawiązką, a złych oszczędza. Bo małe dziecko z rakiem, to przepraszam, za co cierpi? A bite przez rodziców dzieci to co takiego zrobiły? Nie wszystko jest lekcją, nauczką, bywa, że coś jest po prostu chujowe. I czasem się zdarza, że osoba, która ma 90 lat nie przeżyła tyle gówna, co osoba 20-letnia. Serio. I nie mówię, że trzeba doświadczać bólu, żeby być mądrym, ale gdy jest tylko łatwo, to nie powinniśmy się wymądrzać i mając łatwo i miło, nie będziemy potrafili wczuć się w sytuację tego, któremu życie dopierdala.
Dwa – są takie osoby, które nie wyciągają wniosków. Są zawsze pewne, że robią dobrze, że nawet jak świat lub bliscy pokazują im, że MOŻE NIEKONIECZNIE, to one i tak sobie zupełnie nic z tego nie robią. To ze światem lub bliskimi jest coś nie tak. Czepiają się. Może byłam za dobra i teraz mam. Na drugiej szali są osoby młode, które na przykład przechodzą terapię, walczą o zrozumienie siebie, chcą się zmienić, chcą skumać pewne mechanizmy i robią wszystko, by to zrobić. Kto jest w tym zestawieniu mądrzejszy? 60-latek, który uważa, że jest jaki jest i nic z tym nie zrobi, czy jednak o połowę młodszy ktoś, kto wkłada pracę w to, by siebie i innych zrozumieć?
Oglądałam jakiś czas temu rozmowę z Robertem Rutkowskim i do studia zadzwonił chłopak, który mówił, że miał trudne relacje z rodzicem. I chciał sobie to wszystko ułożyć, chciał zrozumieć i dać rodzicowi szansę. I co usłyszał? Nie przesadzaj, nie było tak źle. I mamy tu chłopaka, który zakłada swoją rodzinę, chce dać rodzicowi szansę wyjaśnienia, chce skumać, dlaczego ten schrzanił. Nie czeka na gest rodzica, wyciąga rękę, prosi o rozmowę. A co dostaje? Wzruszenie ramion i próbę wybielenia się. I jeszcze oskarżenie, że jest królem dramy. Nie mam wątpliwości, kto w tym zestawieniu jest mądrzejszy.
Trzy – mózg starszego człowieka nie jest w takiej formie jak mózg młodego. To jest fakt.
Cztery: jesteśmy inni. Tak po prostu. Jeśli ja spełniam się pracując i robiąc karierę, nie oznacza to, że spełni się w tej roli każdy. Jeśli ja chcę mieć piątkę dzieci, to nie znaczy, że wszyscy tego chcą. Nie ma jednej recepty na szczęście. I jak jesteś stary i powiesz mi: hej, największe szczęście to dzieci, to ja ci powiem, że super, że je masz i jesteś szczęśliwy, ale nie każ mi też ich mieć. Bo to jest największe szczęście DLA CIEBIE. Nie ma uniwersalnego szczęścia. I nawet jak ktoś na łożu śmierci powie: żałuję, że nie robiłam kariery, albo że miałam tylko jedno dziecko, to oznacza ni mniej ni więcej, że TA OSOBA tego żałuje. Nie, że tego trzeba żałować!
Jasne, że z wiekiem szanse na różne doświadczenia są większe, bo czas zwykle wyposaża nas w jakieś mniej lub bardziej przyjemne chwile, ale miarą mądrości, według mnie, jest to na ile pracujemy nad sobą, nad zrozumieniem siebie, nad tym, by być niezależnymi, fajnymi, szczęśliwymi osobami, które sprawiają, że i my czujemy się super i nasze otoczenie przy nas też może być szczęśliwe. Czy taki może być stary człowiek? Pewnie! Ale młody też.