Mam czasami takie wrażenie, że my wszyscy trochę żyjemy w socialmediowych bańkach mydlanych, że tylko głaski i ojojkanie na nas spływają, a jak tego nie ma, to my się obrażamy, o hejt posądzając każdego. No i o zazdrość.
Śledzę, a właściwie podglądam na Instagramie pewną rodzinką. Kids&Haromony się nazywają, mają niewielkie, ale śliczne mieszkanie, dwie córki, świetne stylówy, są ładni i mega sympatyczni. Mają problemy z ZUS-em, walczą o hajs za urlop macierzyński, którego ZUS im nie przyznał. Widać, że przed erą dzieci żyło im się nieźle, teraz trochę biadolą, bo kosmetyki nie MACa, a z Rossmanna, zima nie na Bali, a Polsce, no i ogólnie poziom życia spadł.
Postanowili zmienić mieszkanie na większe, bank uznał, że zanim to zrobią, muszą wpłacić 30 tysięcy. Oni nie bardzo mają, więc sobie wymyślili, że nagrają audiobooki z bajkami dla dzieci napisanymi przez faceta, którego wsparli na swojej instagramowej drodze jakiś czas temu, i zorganizują zrzutę na chatę. Ściepę zmotali na portalu Zrzutka.pl, opis całej sprawy zakończyli słowami: Pomożecie? i zaproponowali audiobooki za 5 zeta wzwyż. Cel: uzbierać 30 koła na chatę.
No i niektórym to zgrzytnęło. Zgrzytnęło to, że podglądane przez nich małżeństwo nie powiedziało: hej, mamy fajny produkt, sprzedajmy go za tyle i tyle. Innym zgrzytnęło, że autor bajek został pominięty, jeszcze inni uznali, że Harmoniusze powinni się spalić w piekle, a ich dzieci nie mieć rączek i nóżek. Ostatni to wiadomo, zwykłe chuje, więc nie o nich. O tych dziś będzie, którzy podali w wątpliwość akcję, którym coś zgrzytnęło, którzy pisali: kurczę, lubię Was, śledzę Was, ale ta forma ssie. Fajnie, że jesteście szczerzy, ale zbieracie kasę na portalu, który zbiera na ludzi umierających. Popieram Wasz pomysł, kawał fajnej roboty zrobiliście, ale sprzedaliście ją tragicznie. Wolę kupić audiobooka za trzy dychy, ale jak to jest audiobook za trzy dychy, a nie żebranie. Wiemy, że się napracowaliście, że nic za darmo nie chcecie, ale PR tej akcji jest po prostu kiepski.
Na te zarzuty, które w moim przekonaniu są lekką krytyką, Harmoniusze i ich fani pisali: jesteście zaściankowi, zazdrościcie, polactwo-cebulatwo, w Anglii to normalne, ale w tym kraju nic nie można zrobić, jak ktoś próbuje spełnić marzenie, to wy go linczujecie. No, kurcze nie! Akcja była kontrowersyjna, małżeństwo, które sprawia wrażenie, jakby siedziało w domu, a nie pracowało, nagle zbiera 30 koła na większą chatę, a mają już całkiem niezłą. Ja jestem zdania, że każdy może robić, co chce, nikt nie przyszedł i nie kazał mi wpłacić, więc ja bym zamknęła ryj, nie wpłacając nic, tylko ja też nigdy nie zostawiłam im komentarza. Ale są tacy, co zostawiają, co się zżywają z profilami na Instagramie, co wspierają i ściskają kciuki, jak trzeba. I ja całkowicie rozumiem, że jak im coś nie zgrzyta, to o tym piszą. A jak robią to delikatnie, to nazywanie ich hejterami jest przesadą i to grubą przesadą.
Nie mylmy odmiennego zdania z hejtem, chyba, że nam dobrze w naszych bańkach i planujemy w nich zostać do końca życia.
Ale to chyba trochę słabe i trochę też niemożliwe, zwłaszcza jak wychodzimy do ludzi ze swoją historią.