Świat byłby lepszym miejscem, gdyby ludzie te wszystkie oczekiwania, jakie mają względem innych, scedowali na siebie. Oczekiwali od siebie i rozliczali siebie.
Związki byłyby piękne, inne relacje też byłyby o niebo lepsze, bo oczekując od siebie stajesz się lepszy. A jak jesteś lepszy, to inni będą z Tobą szczęśliwsi. Taka narracja, że ja oczekuję, że mój partner będzie taki i taki jest strasznie egoistyczna, bo hej, czy ja dla swojego partnera jestem idealna? Kim jestem by oczekiwać, że mój partner będzie zaradny i bogaty, skoro ani koło zaradności, ani bogactwa nie stałam? Idź, zarób, pokaż, że potrafisz i pewnie wtedy poznasz takiego kogoś, o jakim marzyłaś, bo przyciągniesz go, bo nie będziesz całego dnia spędzała na kręceniu loków i użalaniu się, bo jednak mierzyłaś kiedyś wyżej, a ten Twój taki nieporadny?! Kim jestem by oczekiwać, że mój partner będzie lwem salonowym, podczas gdy sama lubię zabunkrować się pod kocykiem, a nie robić small talkowe show? Dlaczego mam oczekiwać, że moja partnerka będzie chudą łanią, jak samemu mi do sześciopaku daleko, chyba, że do takiego z harnasiami w środku? Ale jak pójdę na siłkę, odłożę harnasie to najpewniej łanię poznam. Czyli wracamy do punktu wyjścia: oczekiwać od siebie. Ale oczekiwać od siebie warto też z innego powodu. I nie chodzi o siłkę, hajsy, i cokolwiek takiego. A o szczęście, które znaleźć możemy w sobie tylko i w tym, kim jesteśmy. Nie przerzucajmy niespełnionych marzeń i planów na dzieci czy partnerów, a żyjmy tak, by spełniać siebie. Nieważne czy w pasji, pracy, zwykłym hobby czy prostym życiu. Spełnieni zarzucimy oczekiwania, że inni będą żyli po naszemu, robili po naszemu, spełniali nasze marzenia i plany, żyli według naszego klucza. I nie zawiedziemy się.
Ostatnio, na blogu Bezdzietnik.pl, przeczytałam zdanie Oscara Wilde’a: „Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy”. Nie odbieram prawa matkom do tego, by chciały po odchowaniu dzieci, pławić się kiedyś w babcierzyństwie, ale nadal uważam, że warto w życiu kierować się zasadą oczekiwania od siebie, prowadzenia tak swojego życia, że będzie ono fajne i dobre, bo mamy siebie. Nie warto nastawiać się, że kiedyś moje dziecko zamieszka w naszym domu razem ze swoim partnerem, będą mieli dwójkę dzieci, a my się nimi na starość zajmiemy. Warto inwestować w swoje szczęście, w siebie i tylko względem siebie mieć oczekiwania. A całej reszcie dać żyć po swojemu. Nawet jeśli zdecydują się żyć na końcu świata i bez nas.
I nie chodzi o oczywiście o skrajności, że partner mnie leje, dziecko naciąga, a ja daję i pozwalam, bo nic nie oczekuję. Chodzi jednak o to, by szczęścia szukać w sobie, a wszelkie nadzieje, że da nam je ktoś inny porzucić. Dla swojego i innych dobra.