Ludzie, którzy w pizdu pożegnali młodość, często mówią – ja też już zaczynam uruchamiać te rejestry – że kiedyś było lepiej, bo wszyscy mieli jednakowe mundurki, nie było komórek, w gry też nie grało się tyle, bo mało kto miał kompa, a jak już miał i chciał grać przez neta, to jak zadzwoniła babcia, tyle było grania (modem, panie!). Kiedyś wisiało się na trzepakach, jadło biały cukier, margarynę i tony przekąsek z syropem glukozowo-fruktozowym na czele i nikt nie płakał. Nawet dzieci, które w dupę dostawały, na ludzi wyrosły.
Wszystko było lepsze, jarmużu nie było, pedofilów też, bo wiadomo, że to internet ich stworzył, do tego jak się kochało, to się naprawiało, a nie na śmietnik wywalało, pieniądz nie rządził światem, bo nikt go nie miał, nikt się z głupotą nie afiszował, bo nie było Insta Stories, ludzie nie spotykali się na fejsie, a przy kredensie i to nie byle jakim z IKEI, tylko takim, który przechodził z pokolenia na pokolenie.
Właściwie to mogłabym tak tydzień wymieniać, ale nie o to chodzi. Chodzi o paradoks narzekaczy na dawne czasy. Bo z jednej strony twierdzą, że kiedyś było sto razy lepiej, a z drugiej, że mieli dużo trudniej. Teraz ta młodzież może wszystko, może za granicę wyjechać, podróżować, nawet przed tym – tfu – kompem siedząc, zarabia. Jedna z drugą ładnie się ubiorą, zdjęcia dorzucą na te internety i nagle bogaczki!
Ja nie chcę mówić, że teraz jest trudniej niż kiedyś, ale nadmiar możliwości przytłacza, czasy, które galopują w takim tempie, że ja przecież niedawno zakładałam Gadu-Gadu, a tu teraz takie cuda się dzieją, że można pierdolca dostać, nie są do końca łatwe. Mają swoje plusy i minusy, podobnie zresztą jak każde czasy. Pod niektórymi względami było pewnie lepiej, pod innymi chujowo i ludzie wcale nie byli dla siebie tylko mili i cudowni, jak to bywa we wspomnieniach babć. Wojny, sytuacja kobiet, leczenie z homoseksualizmu, brak profilaktyki zdrowotnej na takim poziomie, jakim jest dziś, wrogie podejście do osób niepełnosprawnych, etc. Czy to brzmi jakby kiedyś było lepiej?
W każdych czasach żeby coś osiągnąć, żeby wybić się ponad przeciętność, trzeba zapierdalać – teraz na fejsie, kiedyś w realu, ale tak czy inaczej trzeba. No i trzeba mieć też od groma szczęścia, żeby się udało.
Choć sama czasem łapię się na tym, że myślę o tym, że kiedyś było lepiej, bo jak się upiłam w liceum, nikt nie robił z tego relacji na Snapie, to pewnie jakbym się urodziła 10 czy 15 lat później, taki filmik by mnie bawił. W szkole naszą ambicją nie jest poznanie siebie, dokopanie się do własnego wnętrza, a posiadanie paczki osób, z którymi będzie nam fajnie. To fajnie oznacza różne rzeczy, zależne od czasów i choć ja tego nie czuję, to rozumiem, że zrobienie sobie selfie w kiblu z fajką w ustach i winem w łapie może być spoko.
Kiedyś wcale nie było lepiej ani trudniej. Było inaczej, bo świat się zmienia. Rozumiem idealizowanie przeszłości i próbę „uherosowienia” własnych osiągnięć albo usprawiedliwienia ich braku, ale to utyskiwanie i paradoks lepszych, ale trudniejszych czasów trąci mi frustracją i tęsknotą za młodością i niewykorzystanymi okazjami.