image/svg+xml

Książki, które były i są dla mnie ważne

Jest taka dziewczyna w internetach, której nigdy nie widziałam, z którą nie rozmawiałam, a którą uwielbiam. Za jej wrażliwość, pióro (choć tu sympatia miesza się z zazdrością), za to, że swoimi tekstami budzi we mnie takie emocje, że o Panie, ja naprawdę je w sobie mam?! No i ta dziewczyna (Agnes on the cloud) zaprosiła mnie do zabawy krążącej po Facebooku, która polega na tym, że trzeba wskazać siedem książek. Ale nie pierwszych lepszych, a takich, które były dla nas ważne, które coś tam zmieniły. Oczywiście najpierw się zestresowałam, bo jednak wybrać siedem książek jest trudno! No ale dobra, wchodzę w to! W nietypowej formie, bo w formie wpisu na bloga, ale z racji skandalicznej liczby znajomych na FB, czuję, że tak będzie lepiej.

Najpierw jednak mały wstęp. Nie mam szczególnych pasji, talentów, ogólnie totalny ze mnie przeciętniak. Zawsze czymś, co lubiłam robić, było czytanie książek. W wieku czterech lat umiałam czytać już całkiem płynnie (plus posiadania starszej siostry. Minusem jest fakt, że masz dwie mamy), a w pewnym momencie najbardziej lubiłam dostawać na prezent słowniki: synonimów, ortograficzne, poprawnej polszczyzny, wyrazów obcych. O Panie! Czytałam je od deski do deski i kochałam jak nigdy więcej niczego. Kochałam też, jak czytał mi tato, a robił to prawie trzydzieści lat temu, gdy nie było to jeszcze modne. Do tego nie byłam nigdy popularną dziewczyną w szkole, więc książki mi pomagały trochę uciec w inne, fajniejsze miejsca. Czas więc na moją siódemkę!

„Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czternaście fajerek” Hanna Ożogowska

Historia bliźniaków, które w wyniku różnych okoliczności, muszą zamienić się rolami w czasie wakacji. I tym sposobem Tosia odgrywa Tomka, a Tomek Tosię. Przeżywają mnóstwo przygód i nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak bardzo trzymała kciuki, żeby czyjś sekret się nie wydał!!! Za każdym, kurde, razem. A czytałam to co najmniej dwa razy w roku!

„Pollyanna” Eleanor Hodgeman Porter

Kochałam tę dziewczynę, jak nie wiem co. Osierocona Pollyanna trafia do wrednej ciotki, którą swoim optymizmem zmienia. Zmienia też całą okolicę. Zawsze szuka dobrych stron, nawet jak się wydaje, że nie sposób to zrobić. Książkę czytałam wiele razy, a na jej ekranizacji po raz pierwszy i ostatni widziałam, jak mój tata… płacze! Serio!

„Zapałka na zakręcie” Krystyna Siesicka

Po raz pierwszy przeczytałam tę książkę w 96 roku, kiedy spędzałam wakacje w Kanadzie. Brzmi nowobogacko, ale do Kanady zaprosiła mnie i moją siostra ciocia, zapewniając nam wakacje życia! I tam w basemancie było milion książek! No, dobra, pewnie było ich sto albo dwieście, ale ja wtedy sądziłam, że było ich milion i mogłam jakąkolwiek z nich brać kiedy chcę i czytać. A wtedy miałam taką fazę na czytanie, że robiłam to non stop. No i „Zapałka na zakręcie” to była taka trochę pierwsza miłosna, a może nawet erotyczna powieść. Rumieniec nie schodził mi z twarzy!

Marcin Szczygielski, „Berek”, „Bierki”, „Bingo” i trochę „PL-BOY 2”

No nie umiem powiedzieć, która z nich była najlepsza. Przeczytałam wszystkie i wszystkie ukochałam. Ja rzadko wybucham śmiechem, rzadko chichram jak coś czytam, a tu śmiałam się i nawet mogłam popuścić. I nie dlatego, że – hehehe – jego powieści są o gejach. A dlatego, że on TAK pisze, że ja już wiem, że nigdy nie napiszę książki, no trudno, on to tak zrobił, że całkiem bez sensu jest się silić.

Książki Małgorzaty Musierowicz

Za tą cudowną rodzinę, za te świetne córki, za to, że mogłam się skryć w ich domu i że byli mi bliscy jak przyjaciele. Że zawsze było mi miło i ciepło, jak o ich perypetiach czytałam. I za to, że jak myślałam, że takich ludzi nie ma, to okazywało się, że są!

„Obietnica poranka” Romain Gary

To jest autobiografia, w której pierwsze skrzypce gra matka głównego bohatera. To jest historia ich relacji, jej miłości do syna, która jest piękna, straszna, obezwładniająca i taka, że można zwariować. Pamiętam jeden fragment o zdradzie, który mnie zwalił z kolan, ale nic więcej nie powiem, bo nie chcę zabierać przyjemności z czytania.

Joanna Chmielewska i tu nie wiem, co wybrać

Bo przeczytałam chyba wszystko. Może „Harpie”, a może „Całe zdanie nieboszczyka”? A może jej autobiografia? Nie wiem, ale jej książki trochę zbyt wcześniej czytane (bo mi mama podsuwała!) spowodowały, że jestem absolutnie pewna, że mnie ktoś kiedyś zabije. A kocham za język, za dowcip, za finezję, za bohaterki, które wcinały zakalec, za klimat, za wszystko!

No dobra, to nie było łatwe. Teraz Wasza kolej!

P.S Etgar Keret! Jak on pisze!!!!! Celnie, krótko, w punkt. Zaskakująco. Pięknie. Och i ach!


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)