Kozak w necie, pizda w świecie – o Boże jak to jest o mnie. Przekonałam się o tym całkiem niedawno, gdy nie powiedziałam nic, a mogłam chociaż coś.
Sytuacja działa się w godzinach popołudniowych, we Wrocławiu. Dobiegłam na tramwaj, który chwilę jeszcze czekał na odjazd, a przez tą chwilę jakiś przystankowy krzykacz postanowił wydrzeć japę i zwyzywać chłopaka w tramwaju od gejów, pedałów i dzieciogwałcicieli. I co zrobiłam ja? NIC! Zero! Mamrotałam coś pod nosem, mówiłam w myślach gromkie SPIERDALAJ, ale nie zrobiłam NIC. I co w związku z tym? No w sumie niewiele, poza tym, że poczułam się jakbym mały kamyczek do tych wyzwisk dorzuciła. I postanowiłam, że już więcej się tak nie chcę czuć. I że nie będę czekała na ripostę doskonałą, bo nie chodzi, by w skali od 1 do 10 dostała ona mocne osiem, a o to, by powstrzymać okrutne pierdolenie okrutnego typka. A nawet jeśli nie powstrzymać, bo pewnie nie mam takiej mocy, to chociaż pokazać wsparcie. Najpewniej usłyszę w zamian, że jestem brzydką lesbą, ale kij z tym. Nie znoszę zwracać na siebie uwagi, ale tym bardziej muszę się odezwać. Bo co by było gdybym zamiast męża miała dziewczynę? Nadal byłabym tą Olgą, która nie lubi zwracać na siebie uwagi, i teraz mam ten komfort, że jak idę z mężem, to na nas tej uwagi nikt rzeczywiście nie zwraca. Ale tylko fakt, że kochałabym dziewczynę zabrałby mi moją niewidzialność. I jest to w chuj niesprawiedliwe.
Tu już nie chodzi o to, że jak są marsze równości, to z domu wychodzą konserwatywni chłopcy i burzą się na paradujących. To jest jeszcze jakoś tam w miarę komfortowa sytuacja, bo uczestnicy parad są zwykle w grupach, z przyjaciółmi, znajomymi, partnerami, bliskimi. I nawet jak horda kretynów wykrzykuje jakieś durne pioseneczki, to można to przełknąć. Tu jednak chodzi o to, że wyzwiska, i to wielkiego kalibru, stają się codziennością. Zastają człowieka w tramwaju. Nie na paradzie, na której nie wiem czemu niektórych razi, że kolory, że tęcza i że lubieżne przebrania, a w tramwaju, w którym ktoś jest, bo jedzie do szkoły, do pracy, na kawę. To jest tak strasznie podłe, że ja się odezwę następnym razem, nawet jak skończę z siniakiem pod okiem. Będę nosiła go dumnie.