A dokładnie takim, którzy notorycznie deklarują, że mają dobre serca.
Ja na takie deklaracje jestem wyczulona, zakładam wówczas, z jakąś tam małą furteczką, ale naprawdę małą, że taka osoba nie jest dobra. Nie chodzi o fałszywą skromność, o to, żeby mając figurę modelki głosić światu, że jest się grubym, nie chodzi o to, żeby umniejszać sobie skilli wszelkiej maści, ale są takie cechy, których ocenę warto pozostawić innym, bo po pierwsze – spektrum dobroci jest gigantyczne, a po drugie – nie jesteśmy zawsze dla wszystkich tacy sami. Czasem zachwoujemy się podle, czasem wyjątkowo szlachetnie. To samo mam z nazywaniem siebie zabawnym, uczciwym, współczującym, charyzmatycznym, szczodrym, honorowym. I pewnie jeszcze z kilkoma innymi. Ale dziś o dobroci.
Przez te moje prawie 40-letnie życie (jak do tego doszło?!) przewinęło się dużo osób i tylko kilka z nich uznałabym za wyjątkowo dobre. Nie że cała reszta to banda nikczemnych skurwysynów, ale u tych kilku osób dobroć nasuwa mi się jako pierwsza, gdy myślę o ich cechach. I żadna z nich nigdy tak o sobie nie powiedziała, idę o zakład, że każda z nich w największym nawet narcystycznym uniesieniu maksymalnie co by z siebie wydusiła to to, że stara się być w porządku. Po drugiej stronie są osoby, które dość dużo mówią o swoim dobrym sercu, o współczuciu dla innych, często się martwią, troszczą, przeraża ich każda nikczemność, empatyzują. Ale zwykle ta empatia i współczucie są nie o niesieniu pomocy, a o nich samych. Notorycznie pękniete serce, bo komuś coś się stało, łzy napływające do oczu, niemożność uśnięcia, bo troska i zamartwianie się nie pozwolają, a w tym wszystkim cały czas główną rolę gra JA. Ja współczuję, ja płaczę, mi przykro, mi smutno, BO JESTEM ZBYT DOBRA I WRAŻLIWA. Pal licho jak za tym gadaniem idzie faktyczna pomoc, ale u tych zdeklarowanych dobrych, rzadko tak jest.
Kiedyś usłyszałam świetne słowa, a usłyszałam je w "Pytaniu na Śniadanie" (trochę xd), że najmniejsza pomoc jest więcej warta od największego współczucia. Idąc tym tropem powiem, że najbardziej radykalna i zaciekła deklaracja o swojej wyjątkowej dobroci mniej jest warta niż drobny, miły gest.