Dzieci bywają różne. Są ładne i brzydkie, zaradne i zagubione, grube i chude, mądre i niekoniecznie. Są dzieci, które noszą glany i dziurawe swetry, są takie, które wolą rurki i spódniczki mini. Ale dzieci są przede wszystkim osobnymi ludźmi i rodzice muszą dać im, poza wychowaniem, dużo wolności, zwłaszcza, gdy ich maleństwa już dawno przekroczyły granice dorosłości.
Scena pierwsza
Przestań się garbić, bo jak taka pochylona jesteś, to dupa się większa wydaje, a i tak jest spora. Zresztą jak cała ty. Nie wiem kiedy ty się tak spasłaś, dziwne to, bo co u nas jesteś, to zerkam na twój talerz i nie widzę, żebyś wpierdalała jak świnia, a wyglądasz jak tłusty wieprz. Taka byłaś kiedyś drobinka, taka malutka, taka subtelna, jak aniołek, a teraz? Wielki brzuch, dwa podbródki, oczy ledwo widać, tyłek jak szafa i ramiona takie obłe. Wstyd, żeby młoda dziewczyna tak się zapuściła. I to nawet nie w ciąży, a tak bez powodu. Wstyd!
Scena druga
Nie mam siły, po prostu nie mam siły patrzeć, jak się marnujesz. Po co ja z ojcem na studia łożyłam, po co w korepetycje całe swoje oszczędności ładowaliśmy, jak ty do Anglii na zmywak wyjechałaś? Zamiast tu, karierę robić, w tej swojej pedagogice się spełniać, chore dzieci i upośledzone uczyć, to ty się włóczysz po Anglii i jeszcze próbujesz wmawiać, że to lubisz. W domu ostatnia do mycia naczyń byłaś, zagonić cię nie szło, a teraz nagle praca marzeń. W pokoju mieszkasz z koleżanką, ręce poniszczone masz, na święta rzadko przyjeżdżasz, co ja mam sąsiadkom mówić? Że co? Że ty chcesz kiedyś restaurację otworzyć, więc teraz gary w całej Anglii postanowiłaś umyć? Wstyd, dziecko, taki wstyd, że mi jest czasami głupio się między ludźmi pokazać, a jak ktoś pyta, co u ciebie, to niech Bóg mi wybaczy, ale kłamię.
Scen trzecia
To moja wina, mam co chciałam. Jak ojciec namawiał cię, byś z nim do garażu szedł przy aucie podłubać, to ja mówiłam, że nie ma co chłopaka zmuszać, że jak nie, to nie. A ty mi teraz mówisz takie rzeczy. Co ja zrobiłam źle, gdzie błąd popełniłam? Wiem! Niepotrzebnie dawałam ci się lalkami siostry bawić, w ogóle za dużo jej koleżanek tu przychodziło i wszystkie się z tobą bawiły, przebierały cię, jak maskotkę traktowały. I ja też zaczęłam inaczej na ciebie patrzeć. Nic nie wymagałam, za wszystko chwaliłam, jakoś tak zawsze było mi ciebie szkoda. A teraz mam za swoje, wnuków się nie doczekam, nawet synowej, boś ty wymyślił, że pedałem jesteś. Ja nie wiem, co ja zrobię, jak ja ojcu powiem. I rodzinie całej, oni i tak bykiem na mnie patrzą, a teraz to będzie już taka draka, że wstyd na całego. Wstyd i hańba, synu. Ty nie mógłbyś jakoś tego zmienić?
Czy mają lat sześć, piętnaście czy trzydzieści, nie mogą czuć się oceniane, zwłaszcza brutalnie i na głos. Drodzy rodzice, dzieci to ludzie, nie wasze kontynuacje, niespełnione ambicje i kopie. Będą potykać się, upadać, a może nawet (trzymajcie się krzeseł) żyć całkiem inaczej niż wy to sobie zaplanowaliście. Otwórzcie się na nie i nie wstydźcie się ich, a przede wszystkim bądźcie dumni, jeżeli są fajnymi i dobrymi ludźmi.
Wy też nie jesteście idealni, was też mogłyby się wstydzić wasze dzieci, ale tego nie robią, bo daliście im życie. Ten dar jednak nie uprawnia was do zabierania im poczucia własnej wartości, a tym mniej więcej jest wasz wstyd.