image/svg+xml

Pracować czy nie pracować?

Temat pracy chodzi za mną od bardzo długiego czasu, bo mam takie wrażenie, że wiele osób nie lubi tego, co robi i jakby wygrało w totka, to rzuciłoby robotę w cholerę. Z drugiej strony totalnie źle oceniamy ludzi niepracujących. Takie żony piłkarzy po tyłku dostają od komentujących, bo tylko leżą, pachną, podróżują, siano mają w głowie, jebane pustaki. Tu akurat sprawa jest bardziej skomplikowana, wszak te, które zarabiają, denerwują równie mocno, bo przecież gdyby nie Lewy, to o zjebanych kulkach mocy nikt by nie słyszał. No ale wróćmy na ziemię, gdzie milionów euro na liczniku nikt nie ma. Tu też się mocno dzielimy i tu też paradoksów mamy od cholery.

Ostatnio jest taki trend, że ludzie gardzą konsumpcjonizmem i raczej minimalizm rządzi. W świecie pełnym wszystkiego, mamy trochę dość i dochodzimy do wniosku, że jednak najważniejsze są relacje z człowiekiem, a nie domy, auta i markowe ubrania.

Swego czasu głośno było o badaniach, których podjęli się naukowcy z Harvardu. Trwały one 75 lat i przystąpiło do nich ponad 700 młodych chłopaków, z którymi spotykano się raz w roku, i pytano o to jak wygląda ich życie. Badania były wnikliwe, to nie były ankiety, a długie rozmowy także z dziećmi, żonami, a potem wnukami. Wzięli w nich udział chłopcy, którzy studiowali na Uniwersytecie Harvarda, a także najbiedniejsi przedstawiciele bostońskich dzielnic. Rok temu kierownik badań, Robert Waldinge, przedstawił wyniki, które sprowadził do jednego zdania: Dobre relacje z innymi ludźmi sprawiają, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Kropka.

O badaniach poczytajcie sami, ja wracam do tematu pracy. Mamy już wiedzę, co w życiu jest ważne, odchodzimy powoli od gromadzenia dóbr na rzecz relacji, a mimo wszystko wyobraź sobie, że mówisz matce, że ty i twój chłop na pół etatu przechodzicie. Kasy wam styknie, wasza kawalerka jest spoko, a wolny czas spędzany razem, cenicie sobie ponad wszystko. Kij, jak w tym wolnym czasie podróżujecie, bo może to jakoś zaprocentuje, może przyszłego pracodawcę zainteresuje, a może bloga założycie i plecaki za darmoszkę dostaniecie. Ale jak zamiast podróży, grzejecie kanapy, najdalej jeździcie do kina i na burgera, ale jesteście totalnie szczęśliwi, czytacie książki, macie czas na hobby, rozmawiacie, śmiejecie się, jesteście ze sobą, bo to kochacie, no to jasnym jest, że wychodzicie na pojebów bez ambicji. A skąd w ogóle przekonanie, że nasza ambicja musi jedynie pracy dotyczyć, skoro ta często nie oznacza wcale samorozwoju, szczęścia i nie stajemy się w niej lepszymi ludźmi. Jakiś tam procent pewnie się realizuje, ale mam wrażenie, patrząc na znajomych, przyjaciół, rodzinę, że jednak tyramy dla kasy, ale totalnie oburzamy się gdy ktoś nie tyra, bo może.

Niedawno czytałam wpis autorki bloga calareszta.pl, w którym poruszyła temat pracy. Dagmara mieszka w Australii i tam zajmuje się trójką dzieci, a do tego prowadzi popularnego bloga. W swoim tekście tłumaczy, dlaczego nie czuje się gorsza z tego powodu, że zawodowo nie jest aktywna. Na swoją obronę przytacza argumenty takie np., że chce być dostępna dla dzieci i męża, że nie chce nie mieć czasu na życie, że chce robić domowe ciasta, pyszne kanapki i zupę nie z torebki. No i, wreszcie, że dzięki siedzeniu w domu, ma też czas na rozwój, którego praca często nie daje. I ja się z tym totalnie zgadzam, bo przecież rozwój jest możliwy poza pracą, mało tego, często pracując, zwyczajnie nie mamy na niego czasu. 

Wpadł mi w ręce kilka dni temu list faceta, który skarżył się na to, że jego żona, mimo ukończonych świetnych studiów, nie pracuje. Urodziła dwójkę dzieci i choć te nie są już małe, ona do pracy wrócić nie zamierza. Facet jest sfrustrowany, bo sam robotę ma średnią, ale wiele zrobić nie może i popierdala do niej codziennie, bo kobieta się uparła i koniec.

I to jest, oczywiście, słabe. Słabe jest pisanie listów do gazet, lepiej pogadać z żona, ale słabe jest przede wszystkim to, że zwala się na jedną osobę w związku ciężar utrzymania całej rodziny, podczas gdy ta osoba ewidentnie wymaga wsparcia. Ale nie jest słabe uznanie, że chcemy wolniej i mniej, że nie potrzeba nam bogactw i cudów. Nie jest dla mnie słabe też to, że jedna strona nie pracuje, podczas gdy druga z ochotą na to przystaje. Tak samo jak słabe nie jest korzystanie ze spadku czy rodzinnych bogactw, skoro do takich mamy dostęp. 

Bo w życiu chodzi, moim zdaniem, o szczęście, w związku – też. Czy potrzebna nam jest do tego praca? Każdy powinien sam to ocenić, ale najlepiej na ocenieniu siebie poprzestać, bo każdy ma inaczej, a zawodowe ambicje totalnie o niczym nie świadczą, nawet o tym, na jakim etapie rozwoju jesteś. 


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)