Mocno się zachłysnęliśmy tymi wszystkimi serwisami społecznościowymi, w których możemy pokazać siebie, swoje zawodowe osiągnięcia, swoje piękne dzieci, egzotyczne wakacje i gładkie tyłki. Ale żeby z nich korzystać powinniśmy mieć trochę oleju w głowie. Niestety, pracownik firmy Panasonic o tym nie wiedział i wtopił.
Po kolei, bo może nie śledzicie afer tak jak robię to ja. A więc na LinkedInie – serwisie, który specjalizuje się w kontaktach zawodowo-biznesowych, w którym nie chwalimy się, że nasz kot jest najładniejszy na świecie, a nawiązujemy zawodowe relacje – ktoś umieścił ogłoszenie, że „odda” (dość niefortunnie, ale nie przypieprzałabym się) swoją asystentkę, ogarniętą studentkę, która zna dwa języki, jest odpowiedzialna i sumienna. I wtedy wchodzi pan Marcin, który w swoim internetowym CV chwali się faktem, że pracuje w firmie Panasonic. Wchodzi i pyta czy owa asystentka dobrze się bzyka. Pytanie wydaje mu się ma tyle zabawne, że powtarza je kilka godzin później, bo nikt mu nie raczył odpowiedzieć.
Ktoś robi screena, wrzuca na fejsa i mamy aferę. Po jednej stronie są oburzeni postawą pana Marcina, po drugiej obrońcy, no bo bez przesady, każdy tak mówi! Na to wszystko Panasonic wydaje oświadczenie, że te rubaszne żarciki to prywatne poczucie humoru ich pracownika, a nie stanowisko firmy i że wyjaśnią wszystko. Oświadczenie takie trochę o niczym, ale nie będę się nad nim pastwić, raczej poczekam na te obiecane wyjaśnienia.
Pod ogłoszeniem dotyczącym polecenia asystentki w serwisie LinkedIn pan Marcin Antecki zapytał „a dobrze się bzyka?” (i...
Posted by Olivia Drost on Tuesday, May 22, 2018
Tymczasem – oburzona tragicznym tekstem pana Marcina, pukam się w głowę, bo jak można? I nawet nie: jak można tak zażartować, bo rozumiem, że takie podśmiechujki się zdarzają, sama czasem w żartach się zapędzam, ale nie robię tego publicznie! Jeszcze jakby to było na Facebooku, na którym nie oznaczyłby gdzie pracuje, to nadal żart czerstwy, tekst durny – ale przynajmniej nie wyrąbany w miejscu, które ma być zawodową wizytówką! Tam powinno się być ostrożnym jak na rozmowie kwalifikacyjnej, a nie zachowywać się jak na imprezie, na której puszczają wszystkie hamulce.
To jest totalny banał, ale to co wrzucimy gdziekolwiek do internetu może wypłynąć dokładnie wszędzie. Nawet jeśli mówimy coś w zamkniętej grupie, to ktoś może zrobić screena. I jasne, że to jest chamskie posunięcie, ale może się zdarzyć. Jeśli mamy profil otwarty, pozaznaczane z kim jesteśmy w związku, kto jest naszą siostrą lub bratem, to jak w grupie, gdzie jest 10 tysięcy osób piszemy, że nasz facet ma małego penisa, matka jest uzależniona od tipsów, a siostrę chyba zdradza jej mąż i to chyba z nami, to hej – to może do nich trafić.
Ja jestem dość nieufna i naprawdę szczerze polecam ten styl. Za każdym razem jak coś piszesz, jak komuś dowalasz, jak wyrażasz jakąś opinię, to pamiętaj, że ktoś może to podrzucić twojemu pracodawcy, twojej matce, babci, mężowi i księdzu. Nie pisz więc rzeczy, które mogą ich zranić albo obrócić się przeciwko tobie.
Pijesz? Nie pisz! Jesteś głupi? Też nie pisz. Ogólnie – piszmy mniej.