Mam czasem wrażenie, że silny charakter jest mylony z tendencją do nieustannego darcia japy, które to darcie jest, według mnie, oznaką słabości.
Swoje przemyślenia czerpię głównie z „Kuchennych rewolucji”, grup na fejsie, czasem też z podpatrywania ludzi oraz dokładnego przyglądania się sobie, a zatem możecie się nie zgadzać, ja tylko strzelam oraz zgaduję.
No więc tak, oglądam sobie program Magdy Gessler, którą to Magdę kocham, wielbię i dla której mogłabym codziennie jeść parówki oraz ją czesać, a przy okazji siebie, a ci co mnie znają wiedzą, że to ostatnie to mi się nie zdarza często. No ale tyle o Magdzie, czas na jej program, w którym nie tak dawno był pewien facet. I on krzyczał. Na swoją mamę, na żonę, na załogę. W sumie na żonę najbardziej. I on tłumaczył ten swój krzyk tym, że no taki jest, z mamą nie gada właściwie, bo on ma taki charakter, że krzyczy, a jego mama też taki ma, więc musieli się rozstać, mimo że mama gotowała wybornie. ALE TAK TO JUŻ JEST, JAK SIĘ SPOTKAJĄ DWA SILNE CHARAKTERY. To samo o silnym charakterze powiedziała żona naszego bohatera i brat i chyba ktoś jeszcze. I wtedy ja się walnęłam w łeb i przypomniałam sobie te wszystkie momenty, w których wybuchałam, krzyczałam i byłam jak patodziewucha. I ja nie będę wchodziła w detale, bo przecież nie po to bloga piszę, żeby się zwierzać, ale powiem tak: jak bardzo ja byłam daleko w tych momentach od bycia silną, to matko święta.
Silne osoby nie muszą krzyczeć, przeklinać, wyzywać. Ktoś obdarzony jajami wielkimi jak dzwon, nie musi nic udowadniać krzykiem. Nie musi jebać na potęgę – głównie słabszych – żeby pokazać, że te jaja ma. Siła nie potrzebuje wyrażać się krzykiem, właściwie krzyk jest oznaką słabości. Bo krzyk zwykle charakteryzuje osoby słabe, które nie mają innych narzędzi, które nie mają pewności siebie i tego, że to, co robią jest prawilne. Łatwo jest krzyczeć, trudniej jest rozmawiać. Szczerze, otwarcie, spokojnie i bez pulsującej żyłki. To potrafią tylko silne osoby. Takie prawdziwie silne. Trochę im zazdroszczę.