Kiedyś z wypiekami na twarzy czekało się na Wigilię, dziś każdy dzień to święto: albo łapania za tyłek, albo seksu oralnego, albo karmienia piersią. To ostatnie obchodzone było kilka dni temu i jezusmaria, jakie to ja zdjęcia z tej okazji zobaczyłam.
No dobra, to po kolei. Uważam, że dziecko można karmić jakkolwiek, byle dostawało szamę. Można tę szamę dawać z siebie, można ze słoiczka/butelki, byle głodne nie chodziło leżało. Te, co mogą i chcą, niech karmią, te, które nie mogą, niech nie płaczą, bo żadne dziecko z braku cycka nie umarło, a jak rodzice o nie dbają, to jest spora szansa, że na ludzi wyrośnie. I to na zdrowych ludzi z odpornością całkiem niezłą. Ale dziś nie o dzieciach modyfikowanych, a o tych cyckiem karmionych, a dokładnie o ich matkach.
Nie mam dziecka, nie wiem zatem, jak to jest karmić czy to w domu pod kołdrą, czy na środku rynku. Ale tak sobie myślę, że cyc to cyc, i jak go eksponujemy w knajpie, galerii i tramwaju, to choć on w naszym mniemaniu jest jedynie dostarczycielem żarcia dla naszego dziecka, nie zapominajmy o kontekście erotycznym, w którym zwykł występować. Tak samo jak po urodzeniu dziecka, cipka nie zmienia się w miejsce, w którym ląduje sperma, z której to może powstać mały człowiek, tak z cycka, nie robi się nagle butelka. Więc jak go odsłaniamy na zdjęciu, z dzieckiem doń przyklejonym, to nadal jest to cyc. I spoko, bo niektórzy lubią pokazywać, ale nie przypisujmy do tego ideologii pt. „Promuję kamienienie piersią”. KP nie wymaga promocji.
Nie żyjemy w czasach, w których jest ono piętnowane i jego obrończynie, szukające informacji w zagranicznych i zakazanych u nas pismach, ryzykując życiem, uświadamiają swoje rodaczki, jak bardzo jest ważne. Myślę, że bardziej piętnowane są te kobiety, które z przyczyn różnych nie karmią. Matki, użyczające cyca dziecku są gloryfikowane, a zatem ich obnażanie się na Facebooku nie służy większej sprawie, a jest tylko... obnażaniem się na Facebooku. Co więcej, myślenie o cycku jak o butelce staje się zupełnie bezsensownym oderotyzowaniem siebie w imię matkowania. A tego można uniknąć, nie epatując cycem na lewo i prawo, tylko karmiąc dyskretnie, zasłaniając się trochę w miejscach publicznych. Nie chodzi o to, że burka i nie pokazuj się światu, a o dyskrecję i nie demonstorowanie być może wzniosłego dla Ciebie, ale tylko dla Ciebie, procesu karmienia. Bo cyc jest cycem. I niech tak zostanie. Dla dobra wszystkich, z matką karmiącą na czele, która przecież poza byciem matką, jest także i nadal kobietą.