Takie mamy czasy, że gonimy, nikt nie wie, w co ręce włożyć (#wmajtkizawszespoko), bo dwa etaty, własna firma, podróże i pasje, bieganie jak Bolt, gotowanie jak Gesslerowa, wszystko na pełnej kurwie, bo życie tylko jedno i trzeba napierdalać. A tak naprawdę to przez większość naszego czasu scrollujemy fejsa, a te wszystkie pasje, prace i życie, to tak trochę pomiędzy. Ja też głównie scrolluję, zwłaszcza, że akurat ani nie biegam, ani nie tańczę i jeszcze lubię żarcie na wynos, więc człowiek hobby to ja nie jestem.
No i jak tak sobie scrolluję, a czasami nawet coś skomentuję, to zauważam, że są tacy ludzie, których na potrzeby tekstu nazwę ludźmi BTW (by the way, czyli a propos, przy okazji, na marginesie, mimochodem, swoją drogą) tak, by nie nazywać ich ludźmi z dupy.
A chodzi o takie osoby, które pod każdym postem, w każdym komentarzu muszą wcisnąć siebie i zdanie o sobie, nawet jeśli jest ono całkiem niepotrzebne. W praktyce wygląda to tak:
Dziewczyny, ratujcie, mój 2-letni synek płacze pół dnia, a ja nie wiem czemu!
To go zapytaj! 2-latek już powinien mówić. Mój gadał jak najęty!
Daj spokój, to nic takiego. Mój płakał kiedyś przez tydzień!
Pół dnia?! Ja bym zwariowała, moja w ogóle nie płacze. Ale ja z nią spędzam dużo czasu, czytam jej, bawimy się ryżem, mąką i kaszą, bo od kolorowych zabawek to dzieciom się robi z mózgu papka.
Zmierz mu gorączkę. Mój kiedyś tak płakał i okazało się, że miał ponad 40 stopni. Nigdy nie zapomnę jak się o niego bałam. Trzy dni w szpitalu. Koszmar!
Skłamałabym mówiąc, że wciskanie swoich historii tam, gdzie nikt ich nie oczekuje to domena matek. Robią to wszyscy, tak jakby tylko czekali, żeby coś o sobie powiedzieć.
Jestem w Toruniu, gdzie tu można zjeść dobrą pizzę?
Jak pizza, to tylko w Rzymie. Ah, nigdy nie zapomnę tego smaku!
W Rzymie? Chyba w Wenecji nie byłaś. Tam jest prawdziwa pizza, a nie jakieś gówno pod turystów robione!
W Toruniu? Nie znam, ale jak będziesz we Wrocławiu, to chętnie polecę Ci parę miejsc #omnomnom
W Toruniu to tylko pierniki. Zawsze zwozimy pełny bagażnik stamtąd. A no i koniecznie idźcie do muzeum piernika. Re-we-la-cja!
Teraz na tapetę wjeżdża śniadnie, co w dobie bezglutenowców o sojowym usposobieniu, bywa kontrowersyjnym tematem.
Właśnie kupiłam owsiankę i nie wiem, co z nią zrobić. Jakieś pomysły?
Wyrzuć, ja bym tego gówna nie zjadła. Kiedyś się zatrułam owsianką!
Tylko na mleku jej nie rób, ja już mleka nie pije od pół roku i czuję się rewelacyjnie.
Owsianka? Ja mam takiego kaca, że lecę do maka #teammięso.
Owsianki, kasze, bezglutenowe żarcie. Kiedyś jadło się kanapkę z masłem i cukrem i nikt od tego nie umierał.
I na koniec kawa!
Dopiero 10, a ja już po trzech kawach. Chyba przesadziłam.
Ale Ci dobrze, ja nie miałam czasu nawet na jedną.
Królestwo za ciepłą kawę. Odkąd mamy maluszka, zapomniałam, że coś takiego istnieje.
Ja piję yerbę. Kawa nawet nie ma startu.
Ja po trzech kawach, to bym cała chodziła. Zresztą, nie lubię kawy.
Nie róbmy sobie tego, scrollowanie staje się przez to takie żmudne. A przecież wszyscy to lubimy, nie?