image/svg+xml

Trochę z dupy, ale o mnie

Takie mamy czasy, że gonimy, nikt nie wie, w co ręce włożyć (#wmajtkizawszespoko), bo dwa etaty, własna firma, podróże i pasje, bieganie jak Bolt, gotowanie jak Gesslerowa, wszystko na pełnej kurwie, bo życie tylko jedno i trzeba napierdalać. A tak naprawdę to przez większość naszego czasu scrollujemy fejsa, a te wszystkie pasje, prace i życie, to tak trochę pomiędzy. Ja też głównie scrolluję, zwłaszcza, że akurat ani nie biegam, ani nie tańczę i jeszcze lubię żarcie na wynos, więc człowiek hobby to ja nie jestem.

No i jak tak sobie scrolluję, a czasami nawet coś skomentuję, to zauważam, że są tacy ludzie, których na potrzeby tekstu nazwę ludźmi BTW (by the way, czyli a propos, przy okazji, na marginesie, mimochodem, swoją drogą) tak, by nie nazywać ich ludźmi z dupy.

A chodzi o takie osoby, które pod każdym postem, w każdym komentarzu muszą wcisnąć siebie i zdanie o sobie, nawet jeśli jest ono całkiem niepotrzebne. W praktyce wygląda to tak:

Dziewczyny, ratujcie, mój 2-letni synek płacze pół dnia, a ja nie wiem czemu!

To go zapytaj! 2-latek już powinien mówić. Mój gadał jak najęty!

Daj spokój, to nic takiego. Mój płakał kiedyś przez tydzień!

Pół dnia?! Ja bym zwariowała, moja w ogóle nie płacze. Ale ja z nią spędzam dużo czasu, czytam