Kiedy Jurek Owsiak życzył Pawłowicz seksu, mogłeś albo to poprzeć i zaśmiać się szczerze, albo uznać, że to trochę do dupy kobiecie, którego życia erotycznego nie znasz, kazać się bzykać, bo może zmądrzeje. Ja wybrałam opcję numer dwa, ani przez chwilę nie myśląc, że w takim razie zbojkotuję Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a w następnych wyborach zagłosuję na PiS. Właściwie nadal uważam Pawłowicz za mocno rąbniętą, a WOŚP za zacną inicjatywę.
Żeby była jasność nie jestem fanką Owsiaka. Myślę, że WOŚP to fajna sprawa, ale widzę w Owsiaku człowieka, który znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, który ma charyzmę, ale gdyby urodził się 10 lat później, tak daleko by go ona nie doprowadziła. Widzę w nim też nie kogoś, kto pomaga i z pomocy uczynił sens swojego życia, a kogoś, kto z zaprzężenia do pomocy miliony Polaków utrzymuje się i to na całkiem niezłym poziomie. I znów, żeby była jasność, nie mam nic przeciwko temu, ale daleka jestem od robienia z Owsiaka idola. Niemniej, gdybym nawet biła pokłony na jego widok, marzyła o tym, by przybić mu piątkę, oddawała ostatni grosz na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, i tak jego słowa skierowane do Pawłowicz, wkurzyłyby mnie.
Bo to nie jest tak, że jak ja kogoś lubię, podziwiam, kocham i szanuję, to nie widzę jego błędów. A umówmy się, błędy popełnia każdy, tymczasem fani Owsiaka uznali, że to, co powiedział ich idol jest super i wow, no bo to powiedział ich idol, a ten zawsze mówi mądrze. Ci sami, którzy klaskali na te słowa w czasie Przystanku Woodstock, na co dzień szanują kobiety, niektórzy nawet podają się za feministów, a już na stówę, gdyby jakiś poseł PiS-u, skierował identyczne słowa do idącej w manifie kobiety, gwizdaliby pierwsi. I to, jak tak sobie myslę, jest strasznie do dupy. Bo nie dość, że źle świadczy o nich, to jeszcze zostawia Owsiaka z przekonaniem, że powiedział spoko rzecz. A nie powiedział.
Ja akurat nie posiadam autorytetów, bo cenię sobie ludzi, którzy są dobrzy, a że ja nie wiem, kto jest dobry z tych, których mogłabym podziwiać, no to tak w razie czego nie podziwiam. Wewnętrzny głos mówi mi jednak, że raczej Anna Dymna nie jest po godzinach suką, niemniej zostawiam sobie margines bezpieczeństwa i jak ktoś pyta o autorytet, to jej nie wymieniam, ale skrycie uznaję, że kobieta jest naprawdę niezła. No ale gdyby powiedziała coś durnego, to nie uznałabym jej za złą, za niedobrą, za pozbawioną serca, za taką, że jej fundację powinno się zrównać z ziemią, ją wsadzić za kratki i jeszcze spalić Kraków, bo podobno kocha. Po prostu uznałabym, że palnęła, nie zmieniając jednocześnie w głowie całego wyobrażenia na jej temat i nie przekreślając tego, co zrobiła, niemniej definitywnie bym oceniła palnięcie jako coś słabego.
Lubienie kogoś jest spoko, podziwianie też, ale fanatyzm to już niekoniecznie.