Jakiś czas temu na jednej z babskich grup facebookowych, ktoś zapytał za co dziewczyny kochają swoich partnerów. Często padała odpowiedź, która pasowałaby mi na tatuaż patolaski, a nie na faktyczną definicję miłości.
Odpowiedź ta brzmiała: Nie kocham mojego partnera za coś, ale mimo wszystko. Nie za zalety, ale mimo wad! I tylko taka miłość ma sens! Bo co za sztuka kochać za coś?!
Ja tam akurat artystką nie jestem i sztuki uprawiać nie muszę, za to żyć fajnie bym chciała. A do fajnego życia nie są mi potrzebne dramy, awantury i chłop, który jest głupi jak but, który mnie zdradza, oszukuje i poniża. No nie! Ja mogę tydzień wymieniać, za co kocham mojego męża, a jego lista wad jest długości moich paznokci, które nieustannie obgryzam. I bardzo mi się ten stosunek wad do zalet podoba. Nie odnalazłabym się za to w relacji trudnej, w takiej, w której wszystko jest pod górkę, w której trzeba wylewać wiadro potu dziennie, żeby jakoś hulało.
Wiem, że cytat o miłości mimo wszystko pochodzi od księdza Jana Twardowskiego, ale głęboko wierzę, że nie chodziło mu o miłość w związku. Bo matka to owszem, musi kochać swoje dziecko mimo wszystko i za nic, ale nie ma nic złego w kochaniu za coś żony/dziewczyny/partnerki. No hej! Przecież miłość nie rodzi się w bólach, a przynajmniej nie powinna. Też nie jest tak, że na nas spada nagle jak ptasie gówno. A jak już spadnie, to patrzymy na pierwszą lepszą osobę i wiemy, że to ONA! I jedziemy. To nic, że gbur, dziad, cham, drań i ma nas w dupie. Kochamy go mimo wszystko!
Oczywiście zawsze będę uważała, że winny jest kat, nie ofiara, ale kochanie kogoś mimo wszystko powoduje, że trochę się stawiamy w roli potencjalnej ofiary. Że wystawiamy się na ciosy. A przecież zasługujemy na więcej! I nie ma nic złego w kochaniu za coś: za dobre serce, za świetne poczucie humoru, za charakter, a nawet za hajs. Najgorzej jest kochać mimo wszystko i nie umieć wymienić ani jednej zalety swojego partnera.
Oczywiście kochanie za coś nie oznacza, że jak chłop ma kryzys, bo stracił pracę, to my spierniczamy. Że jak coś się zmieni, pojawią się komplikacje, wkradnie rutyna, to my się wypisujemy.
Nie ma związków idealnych, ale na pewno nie można kogoś kochać, a przynajmniej być z kimś, kogo dobrych cech nie umiemy wymienić. Za to złych nie jesteśmy w stanie przestać wyliczać.
Prawdopodobnie mamy jedno życie, więc trochę szkoda je marnować. Mimo wszystko.