Na pewno znasz ten moment, gdy właśnie weszłaś do autobusu, który zawiezie Twój tyłek do rodzinnego miasta i wtem, chwilę po otwarciu książki, słyszysz koleżankę z liceum, popisukjącą nazbyt entuzjastycznie: Jezu, Mariolka, kopę lat.
W tej sekundzie masz ochotę wybiec z autobusu, ale raz – zapłaciłaś za bilet, dwa – matka ma wyjść na przystanek, a tobie rozładował się telefon, więc nie bardzo wiesz jak dać jej znać, że nagle, na skutek spotkania koleżanki z dawnych lat, opuściłaś autobus szybciej niż swojego ostatniego narzeczonego. A mówili, że to niemożliwe. W efekcie, jako typowa Mariolka z manierami dobrymi wykrzykujesz: Wow, fajnie cię widzieć, choć tak naprawdę wolałabyś wydłubać sobie oko niż z tą flądrą zamienić dwa słowa. No dobra, między Bogiem a prawdą, nie tyle z niej flądra co totalnie obca laska, z którą przez parę lat przegadałaś jakieś 23 minuty, z tego większość tylko dlatego, że obydwie nie byłyście orłami z matmy i wbrew obietnicom, nie zostałyście Pitagorsami, za to regularnie i konsekwentnie poprawiałyście każdy sprawdzian. Co do jednego. Zawsze razem. Best, kurwa, friends.
Niestety, stare, polskie porzekadło mówi, że nic tak ludzi nie łączy jak śmierdzący autobus, musisz więc, chcąc nie chcąc, spędzić z nią dwie godziny. Jeszcze gdyby ona naprawdę tego chciała, ale ty dobrze wiesz, że jej teatralny okrzyk na twój widok nie płynął prosto z serca, a z tego miejsca, które odpowiada za dobre wychowanie. No, z dupy wypłynął. Ale ściągasz plecak z sąsiedniego siedzenia, choć miałaś nadzieję, że następne godziny to tylko ty, on i książka. Tymczasem to piekło, bo słyszysz pytania, których nie chcesz usłyszeć, opowieści, które masz gdzieś i komplementy, które mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co Kaczyński.
Ale co możesz? No nic nie możesz, bo to się dzieje. A dzieje się, bo zamiast udawać, że śpisz, czytałaś książkę. Jak jakiś debil.
No dobra, dzieje się tak, bo jesteś Mariolką, która nie umie powiedzieć: Hej, faktycznie kopę lat. I wrócić do lektury. To łatwe. Podobno. Never been there, never done that.
Mariolka.