O medycynie wiesz tylko tyle, że leki homeopatyczne to ściema i sam cukier. I że nie ma co rzucać się na antybiotyki przy małym kaszlu. Tak przynajmniej twierdziła twoja matka, która od zawsze powtarzała, że lekarze to ostateczność, bo większość z nich ma podpisane umowy z firmami farmaceutycznymi i im więcej gówna zapiszą, tym więcej hajsu zgarną.
Jej mina, gdy przyprowadziłaś swojego obecnego męża i powiedziałaś, że jest lekarzem, na zawsze utkwiła ci w pamięci. Miał być górnik, w najgorszym wypadku kierowca, bo tata był kierowcą i mama sobie chwaliła, kiedy wyjeżdżał, tymczasem ty przyprowadziłaś konowała. Nawet jak twoja 16-letnia siostra zaciążyła z kolegą z klasy, matka nie była taka wściekła. Prawdopodobnie dlatego, że chłopak obiecał pracować w kopalni, a twój upierał się przy szpitalu.
Po jakimś czasie matce przeszło, ale niesmak pozostał i do dziś nie znasz się na medycynie. Kochasz męża, ale nie nteresuje cię, jakie leki zapisuje i co jest dobre na migrenę. Gdy ktoś nazywa cię doktorową, masz ochotę mu zajebać, bo to, że oddajesz się mężowi, to, że wpierniczasz bombonierki, które znosi do domu regularnie i raz do roku chodzisz z nim na bal lekarzy, nie oznacza, że masz leczyć ludzi. Albo iść do telewizji śniadaniowej i mówić, co jest dobre na biegunkę. Matka ładowała w ciebie węgiel, a przy mężu zawsze masz zatwardzenie, więc tak się składa, że nigdy go nie pytałaś, co by polecał.
Tak jak ty nie musisz wiedzieć nic o pracy męża ani się w nią angażować, tak samo Agata Duda nie musi chcieć być zaangażowaną pierwszą damą. I dla mnie to jest bardzo spoko. No chyba, że chciałaby się poudzielać, a chłop jej nie pozwala. Póki to jest jej wybór – ja to szanuję.