Świat byłby lepszym miejscem, gdyby ludzie te wszystkie oczekiwania, jakie mają względem innych, scedowali na siebie. Oczekiwali od siebie i rozliczali siebie.
OlgaEs
Minął już tydzień od kiedy mój rudy podopieczny zawitał do naszego domu, czas więc na podsumowanie i kilka myśli związanych z nim.
Włączam dziś tryb przypierdalacza, bo Dzień Kobiet w końcu więc w ramach prezentu, wrzucę nam babom odrobinkę.
Przekonanie, że bycie z kimkolwiek, daje nam sto punktów do zajebistości, powoduje, że nie dajemy sobie czasu i szansy na znalezienie kogoś wyjątkowego.
W Wysokich Obcasach pojawił się wywiad z Joanną Horodyńską, w którym stylistka oraz modelka wyznała, że jak widzi ludzi źle ubranych, to się odwraca, żeby nie cierpieć. No i w necie trochę hurr durr, bo człowiek to coś więcej niż szata, a poza tym feministyczne czasopismo mogłoby przestać promować takie płytkie postawy.
Czasem czytam na różnych forach wynurzenia matek albo opowieści dzieci, w których raz po raz pojawia się słowo poświęcenie. Że matka (zwykle ona, tato rzadziej) poświęciła się dla rodziny, bo zajęła się dziećmi i teraz te dzieci powinny to poświęcenie docenić, celebrować je i pamiętać o nim, gdy dojdzie do sytuacji różnych w tym dramatycznych czy choćby tych ze szklanką wody w roli głównej.
Tytuł trochę clickbaitowy, bo ufam mu jak nikomu innemu, polegać na nim też mogę. To jednak nie zmienia faktu, że poleganie na kimś i przesadne zaufanie mogą być zgubne.
Agnieszka Krzyżanowska to jest dziewczyna, którą znam z internetów, i która jak się okazało, chodziła do tego samego liceum, co ja, a nawet studiowała to, co ja. I podczas, gdy ona napisała już drugą książkę, ja nadal tylko klepię teksty na bloga. Gdzie tu, cholera, sprawiedliwość?
Na Facebooku hula wpis o tym, że warto być po środku. Że oczywiście nie obrzuca się kamieniami gejów, ale też niekoniecznie idzie się na paradę równości. Że żąda się kary dla Durczoka, ale też nie szuka się spisku w tym, że został wypuszczony na wolność. I niby wszystko spoko, a mnie trochę to wkurwia.